Ta recenzja powinna ukazać się już jakiś czas temu, ale jak mówi mądrość ludowa, lepiej późno niż wcale. No ale płytka musiała przejść przez cały pion administracyjny w naszej redakcji, zanim wpadła w łapska prostego recenzenta, hehe. Dobra, nie ma co narzekać,ważne że już jest, a tym lepiej, że Kalot Enbolot gra całkiem niezłą muzykę i szkoda, żeby przeszła ona bez echa. No to jedziemy.
Zasadniczo dźwięki zawarte na „Promo 2006” określić można mianem black metalu, jednak z wyraźnymi wpływami dość mocnego heavy/thrash. Nie myślcie jednak, że mamy tu do czynienia z jakimś retro – stuffem. Do muzyki Kalot Enbolot spokojnie można dołożyć przymiotnik „pagan”. Utwory Torunian nie kojarzą się jednak wprost z żadnymi konkretnymi zespołami z tego nurtu, co uważam za plus. „Promo 2006” składa się z dwóch kawałków o dość połamanej strukturze. Sporo tu zmian tempa, wolniejsze i melodyjne fragmenty przeplatają się z szybkim, blackowym galopowaniem przed siebie. Nie jest to jednak ślepe patataj patataj na oślep, gdyż kompozycje są przemyślane, a to z kolei dobrze rokuje na przyszłość. Trio tworzące kapele nie jest bowiem jakimiś starymi wyjadaczami, ale instrumenty trzymają już pewnie i mimo, że może nie jest to jakaś wirtuozeria na miarę Joe Satrianiego czy Dave’a Lombardo, to przyczepić się też nie mam zbytnio do czego. Więc czepiał się nie będę, przynajmniej, jeśli chodzi o muzykę. Właściwie to jedyna moja uwaga dotyczyć będzie tematyki tekstów. Bo utwory z „Promo 2006” są częścią debiutu, będącego koncept albumem. Liryki tegoż mają dotyczyć początków plagi, jaka wybuchła w Europie w połowie XIV wieku. A że jest to ostatnimi czasy temat dość eksplorowany, to powoli staje się już po prostu nudny. No chyba, że Kalot Enbolot rzuci jakieś nowe światło na tamte wydarzenia w sposób godny dobrych mediewistów. Wtedy obiecuję uroczyście odszczekać powyższe słowa.
Recenzja „Promo 2006” nie jest, jak widać, nad wyraz długa, bo i czasowo materiał zamyka się w kwadransie. Wystarcza to jednak, bym zrobił sobie chrapkę na zapoznanie się z debiutanckim albumem Kalot Enbolot, który ukazał się nakładem East Side. Bo jeśli reszta utworów jest tak porządna jak dwa kawałki z promówki, to spokojnie mogę tą płytę polecić Wam w ciemno.
Ocena: 7/10
Tracklist:
1. | Siege of Caffa | ||
2. | Legions of the Pestilence |
