Skip to main content

Wydawca: Malignant Voices Productions

Dzięki uprzejmości Malignant Voices i Pana Sowy, który pojawił się ze swoim kramikiem na krakowskim koncercie Mgły, miałem niewątpliwą przyjemność umieścić tą płytę w odtwarzaczu już 8 maja, czyli kilka dni przed oficjalną premierą.

Cieszyło mnie to niezmiernie, bo singiel promujący najnowsze dzieło In Twilight’s Embrace „Lifeblood” zatytułowany „Te Deum” zrobił na mnie niemałe wrażanie. Spodziewałem się świetnej płyty i taką też dostałem. Zacznę od tego, że tym razem nie mam tu jakiegoś wielkiego przeskoku stylistycznego czy gatunkowego. Zdecydowanie jest to black metalowa ścieżka obrana już jakiś czas temu i podążająca tropem wyznaczonym na „Lawie” z tą jednak różnicą, że „Lifeblood” wydaje się materiałem zdecydowanie bardziej agresywnym i zadziornym. Melodyka, której tu jest mnóstwo, w żaden sposób nie umniejsza jednak tej muzyce. Agresywność i melodia są tu zaplecione w idealną kompozycję. Wyważone i racjonowane w odpowiednich dawkach. Nie ma tu złego numeru.

Nawet jakbym się chciał do czegoś przyczepić, to nie ma do czego. Jedyne, co sprawia lekki niedosyt, to mniejsza ilość tekstów po polsku. W języku Mickiewicza i Sienkiewicza mamy tylko dwa numery: wymieniony wcześniej „Te Deum” oraz „Iskry”. Świetne teksty znakomicie współgrające z muzyką i aż żal, że cała płyta nie jest w ojczystym języku. Na „Lawie” wypadło to kapitalnie i dlatego w mojej ocenie, poprzednie wydawnictwo poznaniaków jest materiałem lepszym. Mimo tych kilu minionych lat zupełnie nie jestem „Lawą” znudzony. Ciekawe czy tak samo będzie z „Lifeblood”? „Bardzo prawdopodobne. Na ten moment nadal jest to krążek, który kilka razy w tygodniu gości w moim odtwarzaczu i nie widzę najmniejszych oznak zmęczenia tą muzyką. Wszelkie oskarżenia o granie „modnego” black metalu pod Mgłę czy Manbryne olewam ciepłym moczem, bo kogo to obchodzi? In Twilight’s Embrace po raz kolejny udowodnili, że bezpowrotnie porzucili melodyjny śmierć metal i dzięki ciężkiej pracy i uporowi wznieśli się do absolutnej czołówki polskiego black metalu, co zasadniczo oznacza ni mniej, ni więcej absolutną czołówkę black metalu światowego. Bardzo czekam na moment, gdy zobaczę ich na żywo i liczę na to, że zaprezentują jak najszerszy repertuar utworów z „Lifeblood”.

Maksymalnej oceny nie będzie, bo chcę być konsekwentny w tym, co napisałem, ale uważam że ta płyta to pewniak do podium rocznego podsumowania.

Ocena 9,5/10

Pathologist
1126 tekstów

Recenzje

Krusher „MetaLOA”

OracleOracle29 stycznia 2015

Skomentuj