Wydawca: Heidenwut Productions & Lower Silesian Stronghold
Najpierw bóg zabrał Adamowi żebro, a teraz po trzech latach zesłał na nas „Czerń” prosto z Zielonej Góry. Horns to jeszcze w miarę młoda horda na naszym podwórku z niemłodymi muzykami na pokładzie hehe.
Płytę otwiera miłe dla ucha melodyjne intro, po którym przechodzimy do dania głównego w postaci sześć hymnów ku czci wszystkiego co czarne i plugawe, zakańczając na apokaliptycznym outro. Wokal jest tak samo równie złowrogi i obrzydliwy jak na poprzednim materiale, całej otoczki dodaje fakt, że teksty są wypluwane w naszym ojczystym języku. Ba, nawet da się wszystko wyraźnie usłyszeć. Muzycznie chłopaki lekko zwolnili, riffy stały się dłuższe i bardziej melodyjne a nad nimi unosi się lekka nutka nostalgii, chociaż również zaznamy tutaj partii bardziej żwawszych i siarczystych. Ciekawym zabiegiem było użycie kobiecych wokali w tle w jednym z kawałków. Zrobiło to cholernie dobry klimat i zmieniło całą formułę wałka, czułem przez chwilę jakby chłopaki przeskoczyli z czystego black metalu na pagan. Więcej takich numerów proszę.
Horns wykorzystało swój potencjał. Po dobrym demie usprawnili swoją formułę i wydali bardzo dobry album z garścią nowych pomysłów, oby następny materiał by równie dobry co ten. Gwarantuje, że po sprawdzeniu przez Was tego materiału czerń spowije niebo.
Ocena: 8/10
Tracklista:
1.Intro
2. Rządy krwawego opętania
3. Mściwy gniew martwoty
4. Krocząc wilka droga, gdy pełnia wzywa
5. W otchłani diabelskiego robowca
6. W ciemność stracony
7. Czerń
8. Outro