Wydawca: I Hate Records
Tak, kurwa, tak! Tego mi trzeba było z rana! I z południa! I z wieczora! Teutoński speed/thrash metal jako żywo! Hell Yeah!
Spazmy radości wywołała najnowsza propozycja Fryców z Hellish Crossfire – drugi ich krążek pod uroczym tytułem „Bloodrust Scythe”. Zresztą ciul tam z tytułem, kiedy z głośników napiernicza mi taka muza. Bo grając tak zajebiście, Hellish Crossfire mogliby swoje albumy tytułować „Słodkie Misie – Przytulisie” czy „Kalesony wujka Miecia”, waliłoby mnie to. Kwartet robi nam szybkie (bardzo szybkie, biorąc pod uwagę prędkość z jaką wycinają poszczególne numery), przypomnienie, jak wyglądała scena metalowa w polowie lat osiemdziesiątych. W pas kłaniają się takie kapele jak Sodom, Destruction, Iron Angel czy nawet nasz Kat z okresu pierwszego albumu. Czyli mamy surowe wymiatanie zadziornych riffów, chwytliwe kompozycje, staromodne, ale potężne brzmienie. Ale przede wszystkim mamy tu szczerość i radość z grania tej muzyki. Mamy agresję i wyczucie, kiedy należy przyspieszyć, kiedy zwolnić, kiedy wstawić solówkę, a kiedy strzelić diabełkiem, hehe. Niekiedy (jak w „Orgasmic Rush”) zdarzy się frostowskie zwolnienie, równie zajebiste co cała reszta. Nie wiem, jak Wy, ale ja kiedy słyszę takie granie, od razu mam skok adrenaliny, nadaktywność bani i kończyn dolnych. „Bloodrust Scythe” spokojnie mogłoby się ukazać w 1985 roku, bo ani krzty nie różni się od wydawanych wówczas longplejów. Dobra, kończę, bo mi nogi usiedzieć nie dają, a potok komplementów pod adresem Hellish Crossfire zaczyna przybierać niepokojące rozmiary, hehe.
Prawda, jak metal, jest prosta – masz 666 naszywek na katanie, walisz browary przy dźwiękach „In The Sign Of Evil”, klniesz jak szewc, a na dupie masz wydziarany pentagram? Zapieprzaj po „Bloodrust Scythe”!
Ocena: 9/10
Tracklist:
1. | Night of the Possessed | ||
2. | Black Injection | ||
3. | …of Slaying Grounds | ||
4. | Into the Old and Evil | ||
5. | Orgasmic Rush | ||
6. | Speed Hunter | ||
7. | At the Edge of Total Chaos | ||
8. | Too Tough to Die |
