Wydawca: Werewolf Promotion
Najłatwiej split „Gyötrelem / Haunted Sanity” mógłbym podsumować stwierdzeniem „Stara wie, że ćpiesz?” Jednak, że większość z Was zaraz pewnie zacznie wypytywać, co takiego autorzy tych melodii ćpali i dlaczego narkotyki są BE, śpieszę z krótką historyjką.
Gyötrelem swego czasu już gościło na naszym portalu, więc odsyłam do recenzji (http://chaosvault.com/recenzje/gyotrelem-uresseg/), jednak jeśli ktoś jest na tyle leniwy, by nie kliknąć linka, to zapodaję opis w skrócie. Czemu w skrócie? Bo jest to praktycznie taka sama muzyka, która była na pełniaku. Ostre ćpanie w lesie w klimacie Woods of Infinity, okraszone obnażaniem się przed grzybiarzami.
Haunted Sanity to zaś projekt z Wielkiej Brytanii. Na wiosce godojo, że to niby black i doom metal w jednym. A chuja tam prawda. To jest równie popierdolone, jak tamto z mocnymi ciągotami do DSBM. Są piski wrzaski płacze i inne smutne odchylenia by zaraz ni z gruchy, ni pietruchy wjechały jakieś rockowe riffy z pazurem. I nagle robię się z tego dyskoteka dla ludzi z depresją. Niektóre szarpnięcia brzmią nawet tak jakby ktoś chciał nagrać metalowy cover „Lotu Trzmiela”. Całość trwa niecałe 26 min i w sumie dobrze, bo nie jest to muzyka, której można słuchać codziennie i w dużej ilości. Jednak gdy nie boicie się eksperymentowania, to polecam. Sam będę czasem wracał do tego dziwactwa, reszcie powiem tylko jedno:
Idź Pan w chuj.
Ocena: 6/10
Tracklista:
1. Gyötrelem – Meddo Almok
2. Gyötrelem – Nincs Visszaut
3. Gyötrelem – Alkony
4. Haunted Sanity – Through Dimly Lit Tunnels
5. Haunted Sanity – Crushed by Mental Torment
