Grave Desecrator „Insult”

Wydawca: Ketzer Records/Hell’s Headbangers Records

Skoro dziś niedziela, to aż się prosi o jakąś potężną dawkę bluźnierstw. Dlatego dziś pora na recenzję najnowszego albumu Grave Desecrator.

Powiem tak – według mojego kolegi kapela zrzynająca z innych kapel nie zasługuje na uwagę. Niemniej jednak trudno jest obecnie wymyślić w metalu coś nowego i nadal nazywać to metalem. Tym samym Brazylijczycy Ci, za kopiowanie muzyki Sarcófago, Vulcano, wczesnej Sepultury czy Slayer powinni sczeznąć w Piekle Metalowego Zapomnienia. A jednak jest inaczej – „Insult” będący ich drugim albumem, mnie osobiście porąbał i złożył do zbiorowej mogiły, w której leżą Ci, którzy w metalu szukają metalu, a nie oryginalności. Muzyka na tej płycie jest tak niewiarygodnie wściekła i kipiąca potęgą lat osiemdziesiątych, że zastanawiam się, czy jest możliwy doskonalszy hołd niż „Insult”. Z riffów emanuje dzika energia i mordercza pasja, wokalista wyrzygujący swoje przekleństwa skierowane w Nazareńczyka raz robi to jak młody Cavalera, zaś raz jak Araya na debiucie. Płyta brzmi jak wyprodukowana w cmentarnej krypcie, a przynajmniej w jakimś od dawna zamkniętym studio w Brazylii, słynącym niegdyś z tego, iż było główną kuźnią dźwięku dla Cogumelo Records. I lejący się zewsząd jad, nienawiść, wścieklizna i gangrena… Na tym albumie wszystko jest nagrane z pasją i oddaniem. A tak pięknego wykonania „Ave Maria” jak to, które zamyka „Insult” to ja jeszcze nigdy nie słyszałem, hehe… Tego trzeba dzisiejszemu zasranemu metaluszkowi, chowanemu w cieplarnianych warunkach, ekscytującemu się coraz to nowszą kapelką, która ostatecznie okazuje się zwykłym gównem.

Dawno już nie wystawiałem najwyższej noty, ale dziś mam dychę w zanadrzu i nie zawaham się jej użyć. Grave Desecrator nagrało płytę wybitną jak na swoje ortodoksyjne horyzonty – kurwa zło!

Ocena: 10/10

Tracklist: