Wydawca: Noise Salvation Records
Fuck the Facts – brzmi jak zespół sponsorowany przez TVP Info, no ale tak nie jest, a podejrzewam że może i wręcz przeciwnie. Ale jaki Soros by za nimi nie stał, przyznam Wam, że żałuję iż o ich istnieniu dowiedziałem się dopiero niedawno.
A było to przy okazji ich najnowszego albumu „Pleine Noirceur”, czyli ich jedenastego albumu. A o splitach i EPkach to nawet nie wspomnę! Takim zacofany, jeśli chodzi o Fuck the Facts. No ale skoro już wjechali, to niech i tak będzie, że opiszę Wam, co słyszę na tym krążku. A dzieje się tu, o kurwa, dzieje! Załóżmy, że ta muzyka to grindcore. Tylko, że smutny. Czaicie – smutny grind core? A tu taki właśnie on jest, ten grindcore. Utrzymany w szarościach, z taką nostalgiczno – smutnawą atmosferą… Oczywiście mamy tutaj też sporo fragmentów, gdzie kapela po prostu napierdala i tam raczej zasmuconych buziek nie widać, ale jednak przez większą cześć tej płyty mam takie nieodparte poczucie, że z tych dźwięków poza wściekłością przebija ból, rozpacz. No nie przypominam sobie, żeby takie rzeczy często miały miejsce w przypadku grindowych kapel. W zasadzie – w ogóle nie umiem wskazać na zespół grindowy, w którym byłby podobny feeling jak tu. Równocześnie jest to dość techniczne granie,szafują tempami, zmieniają melodie, rytmy – ale to wszystko i tak przykryte jest kocusiem utkanym ze smuteczkowych łez. Dobra, nie piję już pisząc. Albo nie piszę pijąc. Co jeszcze mnie się natomiast podoba na „Pleine Noirceur” to fakt, że ten album trwa czterdzieści pięć minut a człowiek nie wie, kiedy one przelatują – w metalu to rzecz nieczęsto spotykana, a w grindcorze to już w ogóle moja tolerancja kończy się przy trzydziestu minutach napierdolu.
No to mam nadzieję, że Was zachęciłem do sięgnięcia po ten album. A może nawet, jeśli tak jak ja, nie znaliście wcześniej ich dokonań – w ogóle po sprawdzenie ich dyskografii? Trochę na to liczę, bo Fuck the Facts są tego warci.
Ocena: 8/10

wolf6666
31 grudnia 2020 at 05:22
ale kupa