Wydawca: Piranha Music
Gdzie ja jestem?
No kurwa, gdzie ja jestem i co tu się odpierdala? Zamknąłem na chwilę oczy i budzę się w obrazie Dalego? Jakim kurwa cudem? Czyżbym włączył na dobranoc sobie najnowszą EPkę Diuny? No chyba tak właśnie jest. A nie uwierzycie, jak ja sceptycznie podszedłem do tego zespołu, zanim ich usłyszałem. Jednakże biję się w piersi – byłem głuchy, ale usłyszałem. Usłyszałem chyba jedną z najlepszych materiałów w tym roku. Gdzie te zespoły się chowają? Przecież to jest poziom światowy. „Piła do pomników przyrody” to jakiś jebany ewenement. Totalnie oniryczny, eteryczny, podaj-mi-gibona-i-polej-whisky-ryczny stoner. Ta muzyka płynie cudownie, tak cudownie… Świetny wokal, doprawdy wspaniały – a i człowiek sobie tak siądzie i posłucha co on am wyśpiewuje to nawet zaczyna myśleć i wymyślać różne rzeczy. A płyta płynie dalej, bez przerwy, totalnie leniwie, spokojnie… Nawet jak gdzieś tam mamy nagłe nagromadzenie dźwięków w szybkim tempie, w końcówce „Zapraszam do Wiednia na Walc”, to jest to zrobione na całkowitym luzie… Słychać, że chłopaki się doskonale bawią tą muzyką. I ja się doskonale bawię, gdy mi tak grają. Mimo, że początkowo wydawało mi się, że to jest trochę może zbyt lekkie. Może i jest, co nie zmienia faktu, że jestem tym oczarowany.
Nie wiem tylko, ilu osobom przypadnie do gustu ta płyta, bo my tu niby na Chaos Vault kurwa najczerniejsze czarne metale, a tu wjeżdża taka Diuna i rozstawia mnie po kątach. Lubię takie niespodzianki.
Ocena: 9/10
Tracklist:
01. Śmieszny Mempej
02. Zapraszam do Wiednia na walc
03. Podłość
4. Piła do pomników przyrody
