Skip to main content

 Wydawca: Mara Productions

Gdybym miał opisać ten materiał w trzech słowach, to brzmiałyby one: „Spoko. Bez szału”. I zrobiłbym tak, ale lubię się przypierdalać i nie odpuszczę.

Moja ocena tego materiału zmieniała się wraz częstotliwością kontaktu z nim. Im częściej go słuchałem, tym bardziej mnie wkurwiał i męczył po prostu. Mniejsza częstotliwość sprawiała, że materiał był całkiem przyswajalny. A nawet – o zgrozo! – sobie tak ze dwa razy z rzędu mógł polecieć. Co to ma wspólnego z tą recenzją? Ano to, że postanowiłem moja opinię wypośrodkować. Czy tam uczynić ją w miarę obiektywną.

Początek tego materiału jest nudny i przewidywalny. Nie zapowiada w zasadzie nie ciekawego. Ot zwykle Black Metal. Ale już utwór trzeci  – ”Corruption of the Divine” – daje szansę na to, że coś się zacznie tutaj dziać. I w sumie tak jest. Słychać, że Panowie gdzieś tam łapią i trzymają za ogon pomysł na muzykę. Ale niecały czas, bo zdarzają się dłużyzny i kompletnie nijakie utwory. I za przykład tego ostatniego posłuży „Bagnet”.  Coś Wam świta? Sklejacie to z „na broń”? Tak, dobrze kombinujecie, znacie tekst z lekcji polskiego. Nie wiem czy ma być to ukłon w stronę tych niedzielnych patriotów dla których Contra Mundum jest zdecydowanie za lekkie? I w ogóle gówniane (co zresztą akurat się zgadza). Jeśli tak, to nie mówcie im na ropiejące rany Chrystusa, że Broniewski był komuch;] Bo się nabawią spięcia w mózgu. 

Dobra, popierdolone, wróćmy do opisu pełnowymiarowego debiutu. Generalnie rzecz biorąc w takim szerszym kontekście (czy jak kto woli patrząc na ogół), to jest to materiał zrobiony poprawnie. Ale wspominanego szału nie ma. Za często wracał do niego nie będę i też nie przewiduję, żeby „Łez padół” coś więcej namieszał w tym roku. Natomiast jak na zespół w zasadzie z niewielkim dorobkiem jest bardzo poprawnie. Tylko, że nic więcej. Panowie większej sławy jak wspomniałem w tym roku nie zdobędą (ale już o kolejne lata się nie założę). No, poza tą krótkotrwałą i niechlubną, związana z osobą mającą zrobić dla nich oryginalną okładkę, a zwyczajnie ją podpierdoliła.

Natomiast na korzyść z mojego punktu widzenia uznaję tutaj długość tego materiału. Mówiąc prościej nie jestem przekonany, czy na obecnym etapie, Panowie są w stanie udźwignąć więcej i dłużej. Oczywiście przy założeniu,  że mają taki pomysł. Te 37 minut z pięcioma sekundami to optymalny czas. 

Zakładam sobie też (tak w formie zabawy), że za solówki odpowiedzialny jest główny majster Despised Cruelty. Taki Generał, ale z Łodzi. Jakoś nie chce mi się wierzyć (może zbyt dużo wiary w ludzi we mnie…), że pozostali muzycy nie słyszą,  tego co samo się w uszy się rzuca. Te solówki są powpierdalane w dziwne miejsca i pasują jak Cyganowi mydło. Strzelam, że mają oni niewiele do powiedzenia:]. I w tym kontekście nawet lepiej, żeby tak było. Także kończąc – taka mocna 6.

Ocena: 6/10

Tracklist:

01.Spring
02.Until New Dawn
03.Corruption of the Divine
04.Pod duszą
05.Art of Dying
06.Bagnet
07.Omnia Vanitas
08.Autumn

Ef
4473 tekstów

Cyniczny i złośliwy chuj. Od zawsze.

Newsy

Nowy album Cantique Lepreux

OracleOracle25 października 2018

Skomentuj