Wydawca: Thrashing Madness Productions
Bladestrom wjeżdża dziś na tapet. Kapela pochodzi z Wrocławia, tworzą ją między innymi ex muzycy Leviathan (który aktywny był na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych) i gra sobie speed/heavy metal. Nic więc dziwnego, że wpadli w łapska Thrashing Madness Productions.
I wydał im debiutancką EPkę zatytułowaną „Storm of Blades”. Wszystko tu jest klasyczne. Okładka jak widać – kolejna wariacja na temat wojownika i nałożnic. Nie jest najpiękniejszy, więc nie dziwota, że laski z okładki Manowar były apetyczniejsze. No i muzyka. Klasyczne szycie heavy metalowe z lat osiemdziesiątych – trochę NWOBHM, trochę speed metalu, trochę heavy metalu, wszystko ładnie nam się układa po prostu w prawdziwy, kanoniczny metal. Numery są nieźle skomponowane, są chwytliwe i nie powiem – wpadają w ucho oraz zapadają w pamięć. Jeśli chodzi o inspiracje, jakimi karmią się Bladestorm wskazałbym przede wszystkim, z takich najbardziej oczywistych – Running Wild z dwóch pierwszych płyt oraz Judas Priest z najlepszych lat. Ci ostatni zostali zresztą dodatkowo uhonorowani coverem „Jawbreaker”. Bardzo fajnie odegranym. Uwielbiam ten numer i cieszę się, że Bladestorm go nie spierdolił, hehe… Co więcej? Ano cóż – trzy autorskie numery jak na pierwszy raz są dla mnie wystarczające – granie jest naprawdę spoko, idealnie się nadaje jako soundtrack do jazdy samochodem. To chyba wszystko na ten moment.
Więc jeśli wyznajecie hasło, że Heavy Metal is the Law – obadajcie debiutancką propozycję Bladestorm. Zapewne się nie zawiedziecie.
Ocena: 7/10
Tracklist:
1. | Storm of Blades | ||
2. | Here Comes the Night | ||
3. | Metal Death Machine | ||
4. | Jawbreaker (Judas Priest cover) |
