Wydawca: Agonia Records
Gdy tylko Azarath wydaje nową płytę, mam wrażanie, że każdy myśli „Ciekawe czy brzmi jak stary Azarath?”. W mojej ocenie jest to błędna logika.
„Stary” Azarath już nie istnieje, jest nowy, inny, lepszy? No tu bez przesady hehe. Raczej nie lepszy, ale w mojej ocenie naprawę warty uwagi. Zanim zacznę coś bliżej pisać, wspomnę jeszcze o tym, że ja już nauczyłem się niczego nie oczekiwać po Azarath. Chciałem dostać co najmniej dobry śmierć metal. I taki właśnie dostałem.
W mojej ocenie płyta jest lepsza niż „In Extremis”, która dla mnie zestarzałą się kiepsko… Nie wracam do nie w zasadzie i na półce to wydawnictwo pokryte jest grubą warstwą kurzu. Skullripper znakomicie zadomowił się na etacie frontmana i dodaje swoje trzy grosze do muzyki, która brzmi naprawdę świeżo (jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało w kontekście ich szufladki muzycznej). I uważam, że muzyka ta brzmi naprawdę znakomicie. Death metal z krwi i kości. Bez zwolnień, bez kompromisów i bez „przepraszam”. Absolutna i niezatrzymywalna machina do niszczenia wszystkiego, co stanie jej na drodze.
Płyta w mojej ocenie bardzo równa i bardzo wyważona. W zasadzie nie zanotowałem słabych punktów, za to zanotowałem naprawdę wybitne. Moim ulubionym kawałkiem, zapętlonym wielokrotnie jest zdecydowanie „Reigning over the Death”. Szczególnie głębokie gratulację należą się tu panu gardłowemu, który moim zdaniem wspiął się na wyżyny swoich wokalnych możliwości. Ale cała płyta zasługuje na uwagę. „Saint Desecration” to nie najlepsze dzieło tej kapeli, ale jak chcecie cofnąć się do przeszłości, to można sobie odpalić któraś z wcześniejszych płyt.
’Teraz Azarath brzmi tak, a nie inaczej i raczej nic tego nie zmieni. Ja to akceptuję, bo grają naprawdę porządny death metal, a o to chyba w tym wszystkim chodzi?
Ocena: 9/10
