Wydawca: Agonia Records
Może to dziwnie zabrzmi, ale miło widzieć Patologię w Polsce. A uściślając: amerykańskie Pathology w polskiej wytwórni Agonia Records. W ogóle od kilku lat widzę skręt tego labelu w stronę brutalnego death metalu, a przecież z dekadę temu pewnie z dziewięćdziesiąt procent stajni to był black metal w różnych odmianach…
Szczególnie cieszy, że w większości Filip dobiera naprawdę dobre zespoły z tego gatunku, raczej żadne tam zapychacze. No i właśnie jednym z nich jest Pathology, których to najnowszy, dwunasty krążek mam przyjemność recenzować. Tak – jest to dla mnie przyjemność, bowiem to co słyszę na „Unholy Descent” sprawia, że serce napierdala mi w rytm blastów. Kapela Dave’a Astora potrafi stworzyć dobry, może nawet bardzo dobry, brutalny death metalowy krążek i wyważyć wszystkie proporcje.
Od razu Wam powiem – to nie jest ich najlepsza płyta, bo tą w mojej opinii jest wydana w 2017 roku „Pathology”. Ale to też nie jest zły krążek. Może tym razem zacznę jednak od minusów. Przede wszystkim, mam wrażenie że po romansie z Nuclear Blast Records Pathology odrobinę zmiękczyła swoją muzykę – dodano trochę więcej melodyjnych zwolnień, brzmienie również jakby zostało nieznacznie ułagodzone. Może to moje wrażenie, a może tak jest w rzeczywistości – posłuchajcie i dajcie znać, co myślicie.
Co zaś się nie zmieniło? Pierdolnięcie. Nie jest to może już aż tak intensywny metal śmierci, który chwilami ocierał się o slam death metal, jednak w dalszym ciągu większość tej płyty emanuje śmiertelnym groovem. Szczególnie w tych wolnych, ale kurewsko ciężkich momentach. W nich tkwi moim zdaniem siła Pathology. Oczywiście nie sposób pominąć growlu Obiego, który dociera do samego dna flaków słuchacza – i tu już nie ważne, czy muzyka zapierdala jak maszynka do mięsa czy leci wolno jak walec. Wokal zawsze idealnie z nią współgra. To są dokładnie te momenty, gdy Pathology sięga wyżyn brutalności, tak jak na wspomnianym przeze mnie krążku z 2017 roku – prosty, walący w ryj, ale również w jakiś sposób finezyjny brutalny death metal, do jakiego Kalifornijczycy nas przyzwyczali. Po cichu liczę ponadto, że skoro są obecnie pod skrzydłami polskiego labelu, to zawitają w końcu do Polski i będę mógł sprawdzić jak mordują na żywo.
Okej, podsumujmy więc: Pathology wyrzygało bardzo dobry krążek. Nie będzie moim ulubionym, ale na pewno będę doń wracał, tak jak wracam do wcześniejszych albumów. Pogratulować.