Skip to main content

Wydawca: Bloodred Horizon Records

„Ratunkuuu! Niemcy mnie biją!!!” – tak jeden gość (nazwisko wskazuje na silne konotacje z samym Rogatym) darł się na pokładzie samolotu. Ciekawe, jakby się darł, gdyby zamiast kruchej stewardessy napuścić na niego Niemców z Paragon Belial?

Paragon Belial to kapela, która po dwunastu latach milczenia uderzyła ponownie, ze swym najnowszym krążkiem „Nosferatu Sathanis”. W logo mają wpisany pentagram i odwrócony krzyż, corpse paint’y mają, na ramionach gwoździe, a w sercu pewnie nieprzenikniony mrok. Dodatkowo deklarują, iż black metal to styl życia. No dobrze, ale co z muzyką? – zapytać może jakiś dociekliwiec, któremu groźne fotki nie wystarczają do szczęścia. Ano muzycznie też nie kuleją. Grają sobie black metal zapatrzony jakby trochę na Szwecję, ale z takim staromodnym feelingiem (o czym poniekąd świadczyć może dobór coveru, notabene całekiem nieźle odegranego). Nie jest to odkrywcze, ale słucha się tego przyjemnie – raczej szybkie tempa, czasem zdarzy się jakieś zwolnienie, żeby sobie Zahgurim, obsługujący perkusję, mógł dychnąć chwilkę. Zdecydowanie jednak przez większość czasu mamy tu do czynienia z szybką jazdą w oldskulowym stylu, a żeby zapobiec nudzie, to niemieckie trio zafundowało, prócz zwolnień również i inny wybieg – mianowicie poutykali tu i tam czy to dźwięki dzwonów, czy to sample (bodaj „Egzorcyzmy Emily Rose”, ale mogę się mylić). Jednym słowem, starają się jak mogą i raczej nie można powiedzieć, że ich wysiłki idą na marne, bo i nóżką obutą w glana rytm sobie wybijam, a i główką przy tym pokiwam. Są tu ciekawsze numery jak „Goatspawn” czy „Grimdozer”, choć może inne fragmenty krążka wydają się być robione jakby na siłę, by wydłużyć trochę czas trwania „Nosferatu Sathanis”. Na szczęście są one w mniejszości. Fajnie natomiast wypada też ostatni na płycie „Black Metal United and Strong”, osadzony w wiekowym kanonie starego Bathory. Ale i reszty da się słuchać, zwłaszcza jeśli lubi się oldskulowe granie. A że ja lubię, to myślę sobie od czasu do czasu, dla relaksu, do Paragon Belial powrócić.

No cóż, fajnie że chłopcy wrócili, bo płyta solidna, więc narzekać nie będę – wszystko co mi leżało na wątrobie powiedziałem przed chwilą. Może bez rewelacji, ale słucha się tego dobrze. Ot tak na czwóreczkę.

Ocena: 4/6

Tracklist:

1. Nosferathu Sathanis
2. 666 Calling of the Dead
3. Goatspawn
4. Horus / Aggressor (Hellhammer cover)
5. Abomoth
6. Solemnize Me
7. Grimdozer
8. Necromancer
9. Black Metal United and Strong
Oracle
17397 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj