Nie wiedzieć dlaczego, trafiło do mnie promo jedynej płyty Hiszpanów z Metator. To jeszcze nic dziwnego, bowiem często do mnie trafiają promówki. Ale ta płyta jest sprzed dwóch lat. Ale to jeszcze nic dziwnego, bo często do mnie trafiają płyty wydane z dwa lata temu. Ale to promo przyszło w wersji fizycznej.
A to już dość dziwne. Ale powiem Wam tak – nie wiem, co kapela miała na celu wysyłając do mnie „Akocedakor”. Jeśli zainteresowanie mnie ich twórczością – udało im się. Bowiem ta płyta jest naprawdę niezła. Zanim przejdę do konkretów, jeszcze tylko jedna uwaga – Metator wcześniej nazywał się tak, jak właśnie nazwał ten krążek. Czyli Akocedakor. Tyle, a teraz o muzyce. Ja jestm bardzo pozytywnie zaskoczony. Hiszpanie nakurwiają death metal w brazylijskim stylu – szybkie, agresywne, dzikie numery w tylu Krisiun czy Rebaelliun stanowią podstawę tej płyty, wymieszane z późniejszym Morbid Angel. Albo naszym Yattering. Jedyne co mi nie pasuje do całości to wokal – gutturalny growl, który fajnie odnajdowałby się na jakichś brutal/slam death metalowych płytach tutaj raczej wkurwia/drażni. To chyba mój najpoważniejszy zarzut względem tej płyty. Muzycznie taka nabuzowana brazylijska samba, tylko że z Hiszpanii, pasuje mi totalnie. Bez nudy, od początku do końca mocarny metal śmierci na wysokich obrotach. I choć zagadką dla mnie jest, po co promować dwuletnią płytę, to i tak doceniam to, jak Metator rozprawia się z tematem. A robi to bezlitośnie, szybko i efektywnie.
Serio, bardzo fajny krążek i pewnie niewielu z Was zwróci na Metator uwagę. A jednak warto. Ja poczekam co ta kapela wymyśli w przyszłości, ale jestem dobrej myśli.
Ocena: 7/10
Tracklist: