Wydawca: Cult of Parthenope
W tym miejscu składam samokrytykę, bowiem debiutancki album Königsreichsaal przeleżał u mnie kilka miesięcy zanim się za niego zabrałem. Nie wiem dlaczego tyle mi z nim zeszło. Biję się w piersi i obiecuję poprawę przy kolejnym materiale.
Czyli że co, odsłuchałem i mam ochotę na więcej? No można tak powiedzieć, ale nie wyprzedzajmy faktów. Königsreichsaal to kapela z Polski i w zasadzie nic więcej o nich nie wiem – tworzy ją trzech muzyków, z czego jeden wygląda na zdecydowanie starszego od dwóch pozostałych. Wspólnymi siłami spłodzili debiut zatytułowany „Witnessing the Dearth” – siedem kompozycji i czterdzieści minut black metalu. Pewnie od razu chcielibyście wiedzieć, z czym się ów black metal je. Ano porównać bym mógł ich do Deathspell Omega, Mgła, Blaze of Perdition czy VI i im podobne. Königsreichsaal porusza się w bardzo podobnych klimatach, szczególnie w przypadku tej pierwszej wspomnianej kapeli. Ich dość awangardowe podejście cechuje się głównie eksperymentowaniem z nastrojem, wplataniem w muzykę sampli, które przebijają się gdzieś z drugiego planu, przykryte świdrującymi riffami, sunącymi powoli, co wywołuje niezły efekt. Moim zdaniem kapela spędziła sporo czasu nad zaaranżowaniem tych utworów, przynajmniej tak to brzmi gdy słucham „Witnessing the Dearth”. Główną zaletą tej płyty jest to, że udało się im wykreować mroczną, enigmatyczną, pełną dysonansów atmosferę. Königsreichsaal stara się korzystać z kontrapunktów, balansowania między black metalowymi riffami a na przykład rytualnym zawodzeniem, szeptem wspomaganym tylko przez perkusję i tak dalej. Chwilę mi zabrało wczucie się w ten krążek, może pierwsze próby były nieudane z uwagi na okoliczności odsłuchu – to nie jest muzyka do jazdy samochodem, należy raczej usiąść i poznać ten album w skupieniu, bez niepotrzebnych dystraktorów. Wówczas jest szansa, że ta muzyka Wam podejdzie. Co prawda słyszę na tym albumie jeszcze kilka mielizn czy nudniejszych fragmentów, ale liczę, że wraz z kolejnymi wydawnictwami będzie coraz lepiej.
Na pewno jest to dość oryginalny materiał i kilka osób skusi się, żeby sprawdzić, jak grają polscy naśladowcy sceny francuskiej. W moim odczuciu na debiucie wychodzą z pojedynku ze słuchaczem obronną ręką.
Ocena: 7/10
Tracklist:
1. | Ostium | ||
2. | Der Kreuzweg | ||
3. | No Light | ||
4. | Ladder to Ego | ||
5. | Force Majeure | ||
6. | Stray Dogs | ||
7. | Bez czasu, bez boga, bez was |