Skip to main content

Wydawca: ATMF

Nowa płyta Kommandant to był jeden z bardziej wyczekiwanych przeze mnie krążków początku 2023. Od „Blood Eel” minął już szmat czasu i byłem bardzo ciekawy, co tam Amerykanie nowego stworzyli.

Pierwsze przesłuchania jednak przyniosły pewne rozczarowanie. Już na pierwszy rzut oka widać, że szata graficzna odbiega od spójnej koncepcji przednich trzech albumów. Już samo to może sugerować pewne zmiany. Tak. I te zmiany nastąpiły. Zacznę może od największego zarzutu, jaki mam wobec „Titan Hammer”: brak totalitarnego klimatu. To głównie z tym kojarzę Kommandant i to głównie na tym klimacie budowana była ich muzyka od ładnych parunastu lat. Te złowieszcze hymny o zniewoleniu ludzkości były esencją ich muzyki i sprawiały, że zespół zdecydowanie wyróżniał się na scenie black metalowej. Mam wrażenie, że na „Titan Hammer” pozostały jedynie jakieś skromne przebłyski, a jedynym w zasadzie numerem, który mi się faktycznie kojarzy z poprzednim kierunkiem twórczości zespołu jest „The Sentinel”. A pozostała cześć płyty… Wojenny black metal ze skojarzeniami trochę z Marduk „Frontschwein”, aczkolwiek album Szwedów to ja cenię jednak znacznie wyżej. Nie chce jednak być tu źle zrozumianym. „Titan Hammer”, to w dalszym ciągu całkiem niezła płyta. Black metal na bardzo wysokim poziomie okraszony bardzo przyjemnym dla ucha brzmieniem ze sporą ilością niebanalnych pomysłów. Ale ja nie tego oczekiwałem po Kommandant. Nie ma na tej płycie tego, co przykuło moją uwagę lata temu i co utrzymywało ją przez długi czas. Dlatego sięgnięcie po ten materiał pooddaję pod rozwagę.

Jeśli ktoś szuka black metalu na wysokim poziomie, zapraszam. Jeśli ktoś oczekuję klimatów jak na poprzednich trzech pełnych wydawnictwach Kommandant, to poddaję pod rozwagę. Ja czekam na powrót na dawne tory.

Ocena: 7/10

Pathologist
1139 tekstów

Skomentuj