Skip to main content

Wydawca: Sami sobie wydali

W tym Szczecinie to widzę, że przestali się pierdolić. Kolejna hekatomba została odpalona i na światło dzienne wypełzł kolejny materiał sygnowany logiem Hekatomb zatytułowany Shade of Life. Light of Death„.

Materiał ten jest zupełnie czymś innym (co było wcześniej? Zapraszam TU), nowo obraną drogą i całkowitą zmianą formuły. To prawie 35 minut muzyki, muzyki drogi zamkniętej w dwóch utworach. Przez ten czas zdołacie odwiedzić zapomniane przez ludzkość kurhany, gdzie oddech śmierci miesza się z przygnębieniem, zgnilizną i plechą. To historia, którą chcesz chłonąć całym sobą i nie śpiesząc się. Bo i sama muzyka do najszybszych nie należy i jest utrzymana w spokojnych i wyważonych tonach. No poza pewnymi charakterystycznymi momentami, gdzie następuje zmasowany atak perkusji połączony z idealnie wtopionymi pod to riffami. I pragnę uspokoić malkontentów, że pomimo sporej objętości czasowej utwory te nie ciągną się jak kolejka po zasiłek. Zadbano tutaj o spory wachlarz riffów, które zalotnie puszczają oczko w stronę mroźnych fiordów i klimatycznych jak jasna cholera ambientowych wstawek ze szczyptą klawiszy. Jedynie czego nie mogę się wyzbyć to wrażenia, że gdzieś to już słyszałem… Za cholerę nie przypomnę sobie gdzie, więc punkt dla Was Panowie!

Spodziewałem się czegoś innego, gdy odświeżałem sobie poprzedni materiał, czekając na przesyłkę z aktualnie omawianym materiałem. I w sumie dobrze, że się tak zaskoczyłem, bo epka ta naprawdę robi robotę. Zainwestuj człeniu w hekatombę i wybierz się na wycieczkę, nie ruszając dupy z własnego fotela.

Ocena: 8/10

Tracklista:
1. Smell of the Nascent; The Raised Veil
2. This Is an Eternal Death That We All Fear

 

 

Wojtuś
341 tekstów

No cześć!

Skomentuj