Z Grobu wylazła paskudna cholera i nie chce zdechnąć. Drze japę niesamowicie, wpierdala ludzkie mięso, terroryzuje bydło i lubi się skryć w cieniu. Death Dealer opowie Wam co pokrótce w Grobie piszczy…
Wojtuś: Witam serdecznie na łamach Chaos Vault! Proszę się rozgościć i rozsiąść wygodnie. Zaczynamy! Kiedy tak właściwie Grób został powołany do życia? I kto był głównym prowodyrem?
Death Dealer.: Nasz własny Grób zaczęliśmy kopać gdzieś na początku 2019 roku, była to inicjatywa Necromaniaca. Napisał trochę zgniłej, śmierdzącej ziemią muzyki, ale potrzebował kogoś, kto okrasi ją równie zgniłymi i cuchnącymi tekstami i tak, jako duo, zeszliśmy do zawilgoconej piwnicy i rozpoczęła się praca nad pierwszą demówką „Calliphora Vomitoria”.
Myślałem, że na tym materiale się to raczej skończy, ale nurzanie się w zepsuciu i szaleństwie opanowało nasze zwyrodniałe umysły na tyle, że po dwóch latach Grób nadal tu jest i to coraz głębszy.
W: Pierwszy Wasz „ogólnodostępny” materiał to REH nagrany przed występem na Gutted Granny Fest vol 2. Reh, który wyszedł w zawrotnej ilości 5 sztuk. Rozumiem, że taśma z materiałem została rozdana po znajomych, by ocenili, czy bycie mordercą ma sens? Z tego, co pamiętam, był to i Wasz sceniczny debiut, dobrze go wspominacie?
D.D.: Dla ścisłości, były dwa rehy po 5 sztuk każdego haha: Reh z 22/08/2019 i z 24/08/2019. Historia tych nagrań jest taka, że jeszcze wczesnym latem 2019 roku było nas tylko dwóch w Grobie, ale znajomy zwyrodnialec zwrócił się do nas z propozycją zagrania na jego imprezie, nie był to do końca nasz klimat, ale była to dobra okazja, żeby rozejrzeć się za personelem i usłyszeć jak materiał żre w pełnym składzie. Dobraliśmy więc na prędce paru typów z innych kapel, w których kiedyś graliśmy i zaczęliśmy przygotowania. Dwie z tych prób nagraliśmy i pomyślałem, że „wydanie” ich w idiotycznie niskim nakładzie będzie świetnym podsumowaniem pierwszego okresu działalności kapeli.
Sam koncert wspominam bardzo dobrze. Pozostałe kapele, to tak jak pisałem, to zupełnie nie nasz klimat, ale myślę, że dobrze napierdalaliśmy, a i impreza po sztuce była, więc wszystko się zgadza.
W: To który z Was jest mordercą, który wybrał śmierć i który odmówił i poszedł grzecznie do domu?
D.D.: Każda grobowa kreatura wybiera śmierć i lubi czasem poflirtować z paragrafem 148. § 1. Trup nie odmawia.
W: Następny Wasz materiał zatytułowany jest „Calliphora Vomitoria” na nasze Plujka burczało. Dość zagadkowy tytuł dla przeciętnego zjadacza chleba z pasztetową. Jednak prawdziwi fani muchówek wiedzą, że ten gatunek lubi rozwijać się w padlinie i ropiejących ranach. Studiujecie na boku jakąś medycynę sądową, czy po prostu jara Was cały ten rozkład cielska i wszelkie procesy w nim zachodzące?
D.D.: Rój plujek unosi się nad każdym zgniłym kawałkiem mięcha z tej demówki. Medycynę sądową studiujemy hobbystycznie. Warto wiedzieć, kiedy jest najlepszy moment na pozbycie się tego starego trupa z szafy.
W: Myślę, że w takim razie ballada o Plujce pospolitej (chociaż ja jestem bardziej team muszka owocówka) będzie kwestią czasu?
D.D.: Tytułowy kawek z demówki, przy odrobinie wyobraźni, jest właśnie taką balladką. Polecamy na romantyczne wieczory z trupem.
W: Macie jakiś ulubionych morderców, którymi się fascynujecie? Proszę pamiętać, że Polacy niegęsi swoich zwyroli też mają!
D.D.: A jakże! Można powiedzieć, że każdy nasz dotychczasowy materiał miał swojego zwyrodniałego patrona. Nie chcę za bardzo zdradzać, kogo dokładnie miałem na myśli przy pisaniu tekstów i obmyślania grafik dla danego wydawnictwa, ale osoby lekko zainteresowane tematem, powinny się zorientować.
Temat morderców i innych skurwysynów, a w szczególności tych wzbogacających nasz rodzimy krajobraz w okresach powojennym i PRL-u to powtarzający się motyw moich tekstów. Nigdy nie wymieniam swoich inspiratorów z imienia i nazwiska, czasami opisane historie lekko ubarwiam, żeby lepiej wpasowywały się w klimat, ale zdecydowanie to ich obrzydliwe dokonania są osią grobowych tekstów.
W: Na stan dzisiejszy demko te, ukazało się na kasecie wydanej przez Okaleczenie (pozdro Michał!), które nie trzaska swoich wydawnictw w milionowych nakładach. Nie chcieliście trafić tym demo do szerszej publiki? To bardzo dobry materiał, ale coś było cicho o nim w podziemiu. Sam posiadam sporo wydawnictw z tego labelu, ale coś „Calliphora Vomitoria” prześliznęła się po cichu.
D.D.: W moim ograniczonym, otępiałym, tradycjonalistycznym umyśle miejscem demówki jest kaseta. Nie sądzę, żeby odbiorców tej sonicznej zgnilizny (a w szczególności takich, którzy są gotowi wyłożyć parę złotych na fizyczne wydawnictwo) było aż tak dużo. Gdyby jednak okazało się inaczej, w naszej zawilgoconej jamie jest miejsce dla starego, pożółkłego, porośniętego pajęczyną PeCeta, którego używamy do aktualizowania profilu na bandcampie.
W: Szansa więc istnieje, by popchnąć te demo na innym nośniku, czy kasety kult eternal?
D.D.: Nie sądzę, żeby „Calliphora” kiedykolwiek ukazała się fizycznie na czymś innym poza kasetą, ale prawdopodobne jest, że coś z tego demosa nagramy na pełniaka.
W: Jak właściwie znaleźliście się w Okaleczeniu?
D.D.: Kontakt do Zgona dostałem od Robina z Apocaliptic Rites Zine i po paru telefonach słowo ciałem się stało. Rozkładającym się i cuchnącym ciałem. Pozdrawiam obu Panów!
W: Minęło trochę czasu i nagle wuja morgul ogłosił, że w jego stajni pojawi się niejaki „Mięsożerca” i wtedy gruchnęło. Machina propagandowa ruszyła i w pewnym momencie prawie wszyscy moi znajomi nawijali, jaki ten Grób nie jest. Byliście zadowoleni z pierwszego odzewu, gdy pojawił się dżingiel promujący epkę?
D.D.: Szczerze mówiąc, to nie wiem do końca, jaki był ogólny odzew, chociaż zdaje mi się, że jesteśmy na tyle nowym tworem, że większość ludzi nie wie jeszcze, z czym to się je.
W: Moim skromnym zdaniem „Mięsożerca” to materiał, z którego aż wylewa się dzicz, patologia i zepsucie. Coś czuję, że długo dopracowywaliście ten materiał? Jak to tam u Was właściwie wszystko poszło?
D.D.: Muzykę na „Calliphorę” w całości napisał Necromaniac. Nad muzyką do „Mięsożercy” pracowaliśmy już razem, chociaż wkład Necromaniaca jest zdecydowanie większy. Zazwyczaj wygląda to tak, że zstępujemy do pieczary, otwieramy browary i zaczynamy grać swoje pomysły, wybieramy te najbardziej zgniłe, które pasują nam obu. Później piszę tekst i opierdalamy numer z S.S. (perkusistą) na próbie, wtedy jest moment na dodanie jego pomysłów. Zazwyczaj, jeżeli poziom smrodu rozkładu zaczyna być odpowiednio zjadliwy, nagrywamy ten wyziew na dyktafon i staramy się trzymać tego wzoru.
W: Produkcja również stoi na wysokim poziomie, niby surowo i staroszkolnie, ale dźwięk jest jak żyleta.
D.D.: „Mięsożerca” nagrywany był na dokładnie tym samym gównianym sprzęcie, na którym popełniliśmy „Calliphore”, nie licząc perkusji, z której nagraniem pomógł nam znajomy. Przy nagrywaniu „Mięsożercy” mieliśmy już trochę więcej doświadczenia, chociaż nie znaczy to, że gość (dzięki Piotr!), który to miksował, nie urobił się po pachy, pracując z chujową surówką, którą mu dostarczyliśmy. Mały, końcowy remaster całości załatwił nam jeszcze Morgul.
Podsumowując, była to produkcja w duchu DIY i nie udałaby się, gdyby nie pomoc ww. osób. Celowaliśmy w bardziej naturalne brzmienie. Chcieliśmy, żeby nasze wyziewy brzmiały, jakby nagrywali je ludzie, a nie komputerki. Do pewnego stopnia myślę, że nam się to udało, ale postanowiliśmy, że już ostatni raz bawimy się w to sami i na następny materiał wyjdziemy z pieczary, żeby nagrać to gdzieś na mieście.
W: Co sądzisz o aktualnej kondycji naszej Death/Thrash metalowej sceny?
D.D.: Nie mam zbyt wiele czasu, żeby dobrze zainteresować się sceną, więc trudno mi się wypowiadać. Cenię sobie oczywiście kapele pokroju Witchamstera, czy Throneum (o ile to masz na myśli przez Death/Thrash), ale dawno nie wgryzałem się w temat.
Nie da się za to nie zauważyć, że polską scenę po etapie zajarania się technicznością, przejmuje etap zajarania się pretensjonalnością. Chyba nie muszę pisać, że niezbyt mi się to podoba haha.
W: W internetach piszą, że jesteście fanami wczesnego KAT-a, Midnight i Carnivore. Nie śmie wątpić, że Stalowy Piotrek Was inspirował, bo i na płycie znalazł się cover Carnivore, ale jak jest z resztą?
D.D.: Bardzo lubię wymienione kapele, a w szczególności Carnivore i Midnight, ale nie jestem pewien czy są one bezpośrednią inspiracją. Pomysł na cover Carnivore to oczywiście zasługa tytułu Epki. Pomyślałem, że zdania typu „I love to eat pussy” zabrzmią podwójnie zabawnie, biorąc pod uwagę, o czym jest reszta tekstów.
Tak czy inaczej, myślę, że jest to jakaś wskazówka dla ludzi niezaznajomionych jeszcze z naszą wesołą twórczością i jeżeli kojarzą wyżej wymienione nazwy, to jest szansa, że grobowa muzyka im podejdzie, bez torsji.
W: Armin Meiwes z Rotenburga zjadł przyrodzenie swojego kolegi i podobno mu nie smakowało, ale gdybyście Wy mieli możliwość zjedzenia ludzkiego mięsa np. pochodzącego z ręki, to byście skorzystali?
D.D.: Pewnie, bardzo lubimy mięso, szczególnie do wódeczki.
W: A właściwie to, co to za Pan, który zajada się mięskiem na okładce „Mięsożercy”?
D.D.: A o to trzeba by zapytać autorki. Niemniej, uważam, że idealnie wpasowuje się w koncepcję „Mięsożercy”.
W: Czy gdy wszyscy już się zacipujemy, to planujecie pograć trochę na żywo?
D.D.: Kompletujemy skład i opierdalalamy materiał regularnie w jamie, a nawet kompletujemy rozmaite rekwizyty, żeby grobowy klimat wkręcał się jeszcze lepiej na martwo.
W: Wasze plany na przyszłość? Jakieś morderstwa? Rozmowy ze złem? Rozboje?
D.D.: Wszystko, co wymieniłeś, plus piszemy nowy materiał. Do tego, jak już wspomniałem, szykujemy objazdowy cyrk, więc mam nadzieję, że zobaczymy się niedługo gdzieś w jakimś zapyziałym, zaszczanym, dusznym klubie.
W: To by było na tyle! Dzięki za rozmowę i ostatnie słowo należy do Ciebie!
D.D.: Dzięki za wywiad! Słuchajcie Grobu i jedzcie mięso!