Skip to main content

Wydawca: Mythrone Promotion / Defense Records

Gówno się zdarza, jak to mówi stare mądre przysłowie. W tym przypadku gówno, a raczej odchody, a konkretniej Faeces zdarza się raz na dziesięć lat.

Bo dokładnie dziesięć lat minęło od czasu wydania przez ekipę z Małopolski nowego albumu. Czy ja czekałem na „Nihilominus”? Nie, bo po prawdzie to w ogóle zapomniałem o istnieniu Faeces. Ale nie narzekam, skoro już się ukazało. I to pod opiekuńczymi skrzydłami Mythrone Promotions. Co więc dostajemy wraz z tym albumem? Mieszankę death metalu z grindem, przy czym od razu mam jedno ale. Nie pamiętam wcześniejszych wydawnictw Faeces prawie w ogóle, no może poza splitem, do którego dołączony był kawałek blachy i to właśnie z powodu owej blachy niż samej muzyki. W każdym razie sprawa wygląda tak, że nie kojarzę, by na wcześniejszych materiałach tej grupy było aż tyle melodyjnych naleciałości. I nie mogę do końca zrozumieć co przyświecało kapeli, by pomiędzy numery prezentujące naprawdę przyzwoity poziom brutalności wprowadzać dość melodyjne fragmenty, pasujące tu jak ta kurwa Pawłowicz do Trybunału Konstytucyjnego. Psuje mi to odbiór „Nihilominus” niestety – nie jakoś bardzo, ale tak na tyle, by o tym wspomnieć. Bo poza tymi momentami to Faeces nieźle żre – jest brutalnie, ma to spoko groove i w zasadzie te trzydzieści pięć minut zlatuje całkiem przyjemnie. Gdyby tylko wyjebać te niepotrzebne i – nie bójmy się tego słowa – kiepskie melodie.

No ale powrót jest powrotem, może się jeszcze chłopaki rozkręcą i powrócą na brutalniejsze tory. Wówczas obiecuję nie być już takim malkontentem.

Ocena: 7/10

Tracklist:

1. Life is Chaos
2. Despondency
3. Company of Cold Skulls
4. My Demons Are Dead
5. Infirmity
6. Burn in Disgrace
7. Fury
8. Decayed Liver
Oracle
17401 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj