Wydawca: Amor Fati Productions
Uwielbiam niemieckie Haxenzijrkell, czemu zresztą dawałem już wyraz choćby w recce ostatniego materiału. Dlatego zatupałem nóżkami z radości, że idzie nowe, aczkolwiek wieść, że jest to split wywołała pewną dozę niepewności. Wynikało to z prostego faktu, że o ile kondycję Wiedźmokręgu jestem spokojny, o tyle twórczość ich krajan z Drengskapur nie jest mi znana. Na szczęście okazało się, że moje obawy były płonne.
Cały split trwa łącznie czterdzieści minut, czyli tyle ile soczysty pełniak. Co ciekawe, ponad połowę tego czasu wypełnia właśnie Drengskapur. A właściwie ich jeden utwór. Otwierające album „Urkrafts Werk” to ponad dwudziestoczterominutowy klocek, który mógłby łatwo znudzić, ale tak nie jest. Black metal z leśno/klimatycznym zacięciem przypomniał mi tu słowa Varga, który twierdził, że chce, by jego utwory nie miały jednolitej konstrukcji, a były niejako płynącą opowieścią. I takie jest też „ Urkrafts Werk”, które spokojnie płynie przypominając raczej wycieczkę po górskich ostępach leśnych oświetlonych jedynie księżycem oraz blaskiem gwiazd, niż jakiś turbonienawistny kult zła.
Atmosfera powoli narasta, by wjechał w piętnastej minucie kapitalny motyw na bębnach z następującym po nim przepysznym riffem. Po czym całość powoli zamiera. Nie ukrywam, że Drengskapur mnie mile zaskoczyło, choć ich część splitu raczej nie będzie moim faworytem. Ot przyjemne szyszkogranie na relaks.
Za to Haxenzijrkell nie zawiodło. Dwa kawałki, z czego pierwszy, „Ursprung”, to powolne osuwanie się w nicość z zawodzeniem MK oraz znanymi i lubianymi, nawiedzonymi riffami podlanymi gęsto klimatycznymi klawiszami oraz świetną perkusją. Trochę tu Urfaust, trochę Cultes des Ghoules w tym bardziej transowym wydaniu, niczym na krążku „Eyes of Satan”. Podobnie ma się z drugim, a zamykającym splita, kawałkiem „Dämmerung”, który wita nas hipnotyzującym klawiszem, by wjechał tłusty riff podlany kapitalną partią na bębnach, by potem wspaniale przyspieszyć, wciągając słuchacza w szalejący wir kosmosu, co stanowi miły kontrast w stosunku do pierwszego utworu.
Zanim przejdę do podsumowania, wspomnę jeszcze, że jakość dźwięku, jest przepyszna, a całość splitu zdobi kapitalna okładka od View from the Coffin.
To bardzo dobry split. Nie ukrywam, że odczuwam pewien niedosyt, szczególnie ze strony Haxenzijrkell, ale to nie jest wada. Obie kapele zawarły na tym albumie arcydobrą dawkę black metalu, która powinna uradować każdego fana czarnej sztuki. Pozycja obowiązkowa w tym roku.