Wydawca: Folter Records
Dziś będzie trochę retrospektywnie, bo mamy do czynienia z reedycją. Ten zespół poznałam w bardzo miły sposób. Będąc na delegacji w Bazylei, któregoś wieczoru wraz z koleżanką wymknęłyśmy się z hotelu do najbliższej “rockowej” knajpy. Po paru piwach nawiązała się krótka, acz sympatyczna rozmowa z lokalną ekipą w katanach z dobrze nieczytelnymi logówkami. Na pamiątkę dostałam, spisaną na barze, listę z polecanymi szwajcarskimi zespołami bm.
Kartkę już dawno zgubiłam, a Chotzä jako jedyna z tamtych kapel została ze mną na stałe – najpierw, gdy przez długi czas w kółko zdzierałam Bärner Bläck Metal Terror, a potem, w zeszłym roku, za sprawa rewelacyjnej Tüüfuswärk. Dla niewtajemniczonych, co gra Chotzä? Najprościej byłoby to określić jako black ’n roll, w klimacie może trochę Carpathian Forest, ale zdecydowanie we własnym stylu. Tekstowo (podobno) obracamy się w tematach kulturowo-ogólnoimprezowych, czego jednak nie zweryfikuję, bo teksty we wkładkach do płyt są wyłącznie w ichniejszym języku – szwajcarskim dialekcie berneńskim.
Opisywany materiał to ponownie nagrany, zmiksowany i zmasterowany debiutancki album – Plump u Primitiv – plus dwa bonusy. Brzmienie w oryginalnej wersji jest zdecydowanie lo-fi, w sumie czasem bliższe jakości nagrania z salki prób niż ze studia. Atmosfera tamtej płyty, kontynuując barowy klimat, to coś w stylu: jesteście w jakimś odrapanym, zadymionym lokalu, gdzie przy braku szczęścia można dostać w ryj flaszką po czystej, a kolega pod stołem krztusi się od rzygów (tak, Chotzä znaczy po ichniejszemu “rzygać”). Ale to już przeszłość – teraz w chłopaki zmienili lokal i zrobili wszystko od nowa.
Zwykle nie kupuję reedycji/remiksów starszych albumów, ale tutaj to się naprawdę broni. Kompozycje idealnie pasują do tego, by je wyczyścić, dodać trochę solówek czy porządnych bębnów; wprowadzić drobne zmiany w tempie, plus dorzucić kilka innych smaczków, do odkrywania których zachęcam. Wokale są ogólnie niższe, bardziej wyraźne i zróżnicowane. Nowe brzmienie całkowicie zmienia charakter muzyki. To ciągle bardzo mocno zakrapiana impreza gdzieś w knajpie – ale już żadna speluna. Towarzystwo siedzi na skórzanych fotelach, roześmiane panny na kolanach brodatych harleyowców. Brzmienie jest wypolerowane jak chromy ich maszyn. Za trunki płaci się oczywiście we frankach szwajcarskich, a w/w rzygający kolega jest dyskretnie odprowadzany do taksówki.
Obie wersje tego materiału bardzo mi się podobają – mimo, że kawałki są te same, “Plump u Primitiv (10 Jahr Furchtbar)” to jednak zupełnie inna płyta. Nowa wersja to na pewno uśmiech do szerszej publiki, niekoniecznie lubującej w brudnych piwnicach. Słucha się naprawdę wybornie. Wspaniały soundtrack na piątunio – i uwaga, premiera jest właśnie dziś. Polecam sprawdzić wieczorem w towarzystwie odpowiednich trunków i bdb kolegów.
Tracklist:
01. Hass Musig
02. Plump u. Primitiv
03. Todfiggä
04. Jesus von Na(rsch)zareth
05. Kabutt
06. Schliimschiisä
07. D’Eva mitem Chuchimässer
08. Schtumpf isch Trumpf (Bonus)
09. Wäuschä Wii (Bonus)