Skip to main content

Wydawca: Black Death Production

Nie dane mi było wcześniej słyszeć o brazylijskim Blasphemaniac, gdy dostałem do ręki płytkę z ich zeszłoroczną EPką „Night of The Necromancer”, ale byłem ciekaw, cóż tam ciekawego wynalazł Maciek z BDP. Podług informacji był to black/thrash, więc spodziewałem się, typowego południowoamerykańskiego łomotu. Tymczasem Noc Nekromanty jawi się bardziej, jako jakaś zapomniana taśma z lat 80/90tych, którą ktoś teraz wygrzebał, odświeżył i puścił świat.

Przede wszystkim, w uszy rzucają gitary, które mkną w szalonym tempie, ale po pierwsze nie jest to jednostajna młócka, ale o tym później, a po drugie nie zgrzytają okrutnie. To drugie daje ten przyjemny posmaczek „staroszkolnego” nagrania. I ten tłusty basik, który choćby tak ładnie rozpoczyna czwarty kawałek. W ogóle, linia basu na tej EPce jest doskonale słyszalna i świetnie podbija frajdę z odsłuchu. Do tego przyjemna perkusja i odpowiednio nawiedzony wokal. Jeśli miałbym tu wskazać jakieś podobieństwa, to wjeżdżają, cali na biało, Deathhammer, Terrorhammer, czy też Nifelheim.

Wróćmy na chwilę do gitar, bo im dłużej mieliłem tę EPkę, tym większą frajdę z niej miałem. Przede wszystkim doprecyzujmy, bo to nie tyle black thrash, a raczej black speed. O ile otwieracz, jakoś nie przekonuje mnie do siebie, o tyle już takie „Cross Our Path And Bleed” ma świetny, szalony pasaż na wiosełku podczas refrenu. Pysio! Dalej jest lepiej, bo „Blasphemachine Gun” (pocieszny tytuł), dzielnie dźwiga brzemię nazwy narzucając iście szalone tempo, podczas którego jesteśmy poganiani seriami z karabiny riffów, jednakże następny wlatuje pocisk burzący, niczym Kuflowe Mocne zapite Romperem, czyli „Hell’s Eternal Fire”. Kurwa mać, jaki ten kawałek jest pyszny. Najbardziej dopracowany z całej EPki i czuć, że to właśnie w nim Blasphemaniac pokazał pełnię swoich możliwości. Ten pędząca partia gitar z dziarsko mknącym obok basikiem przerwane solówką oraz wokal, który tu najmocniej nasuwał mi skojarzenia z pojebami z Deathhammer. Całość spina całkiem udany cover Nifelheim „Storm of The Reaper”. Poprawny, ale mimo wszystko jednak blednie przy poprzedniku.

Wad nie stwierdziłem. Blasphemaniac nagrał naprawdę dobrą EPkę, która rozkręca się, jak karabin Gatlinga kładąc pokłosiem słuchaczy. Polecam. Będziecie ukontentowani.

Ocena: 7/10

Bart
648 tekstów

Przemądrzały, gruby chuj. Miłośnik żarcia, alkoholu i gór, któremu wydaje się, że umie pisać.

Skomentuj